niedziela, 22 lipca 2012

Ałć, boli.

Zgodnie z zaleceniami co do oszczędzającego trybu życia miałam bardzo oszczędzający weekend.

Wczoraj wyprawa na jagody. I o dziwo to ja byłam prowodyrką tej wyprawy...

W sumie tak wcześniej narzekałam, ale teraz tego mi było trzeba. Tlenu bez ograniczeń, swobody no i wreszcie satysfakcji z zebranych "plonów". Chyba teraz dopiero do tego dorosłam. Las niczym kiedyś mi Grecja pachnie mi szczęściem. Po prostu. Ładnie to na swoim blogu ujęła niedawno Chustka - w skórcie i metaforycznie rzecz biorąc to taki "sens życia".
Gorzej, bo potem wpadłam na mało genialny pomysł pt "zróbmy jagodzianki"!. Przy czym teściowa wzięła go na poważnie. Właściwie to nie wiedziałam co się z tym wiąże a jakbym wiedziała, to przenigdy bym czegoś takiego nie wykrzyknęła. A teraz jeszcze dopiero co zaczęłam uważać na to co jem... Ale o tym dopiero przypomniałam sobie w połowie produkcji jagodzianek, kiedy to mąż umazany lepkim ciastem po pachy używał całej siły by z tej masy dało się coś ulepić a teściowa z całych sił trzymała mu miskę  (z ciastem rzecz jasna). I co, miałam im wtedy tupnąć nogą i krzyknąć " w sumie to się zapomniałam, księżniczka  już nie chcę jagodzianek!"?! Nie jestem taka. Więc produkcji nie przerwałam a potem mi przyszło składanie tego w całość. I jedzenie :/. Tak Unknown, wiem wiem. Oprócz jagód to tam nic wartościowego nie było. Ale jestem tylko człowiekiem i czasem muszę pozwolić sobie na chwilę zapomnienia ;).

A dziś urządziliśmy sobie małą wycieczkę rowerową do sąsiedniej miejscowości, nazwijmy ją  turystyczno-wypoczynkowej. Znaczy się jest tam rzeka i kawałek plaży. Co prawda mamy połowę lata a tam nie wiedzieć czemu obowiązuje zakaz kąpieli ale zjeżdżający tam turyści nie muszą przecież tego  wcześniej wiedzieć.. W jedną stronę mieliśmy z 13km.A jeszcze trzeba było jakoś stamtąd wrócić. Jakoś powoli a nawet bardzo bo dwa razy zdołał wyprzedzić nas jakiś wyrośnięty sportowiec roweru pozbawiony a obciążony dodatkowo ciężarkami... A był już po przebiegnięciu ładnych paru kilometrów... Szacun dla jego wytrwałości i kondycji. Chciałam mu nawet powiedzieć parę miłych słów, ale obawiałam się że nie przekrzyczę muzyki która sączyła się w jego słuchawkach.



Nie powiem, trochę się zmachałam. Zwłaszcza że mój rower jeszcze z czasów późnej młodości teściowej pozbawiony jest rzecz oczywista wszelkich wygód typu przerzutki ale za to ma bagażnik, co uprawnia mnie tym samym do wożenia Kasi (rower Michała tego ostatniego bajeru czyli bagażnika nie ma, za to ma ... przerzutki). Oj, żeby nie pomyślał Ktoś że wożę Kaśkę centralnie na bagażniku, po prostu jej fotelik jest tam mocowany ;) Takimi hardcorami to nie jesteśmy, a Kasia tym bardziej :p.
Wchodząc do klatki po schodach poczułam że przeliczyłam siły na zamiary. Mam teraz problem z wejściem a jeszcze większy z zejściem ze schodów. Hm, ale taki ból właściwie daje mi jakąś satysfakcję i nie przeszkadza. Może to jutro na nim się będę skupiać a nie na spływającej cis i temu podobnych fuj fujach.

Dobra, jestem przyjemnie ale i cholernie zmęczona, więc pozwólcie że się czym prędzej oddalę celem czynienia dalszych przygotowań związanych z pakowaniem szpitalnej torby. Dobrego tygodnia! Sobie też...


7 komentarzy:

  1. Diabli nadali....nową czytaczkę. Czy
    w tym lesie jagodowym nie pełzają
    żmije?
    Pozdrawiam i mocne przytulam. Joaska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, pewnie i pełzają, ale jakoś ich specjalnie nie wypatruję;). Podpełznie to wtedy będę się martwić:) Ściskam!:)

      Usuń
  2. ;) Każdy moze sobie pzowolić na chwile zapomnienia;) ważne żeby nie miećć z tego tytułu wyrzutów sumienia. W końcu "Nawet trucizna w niewielkich ilościach może być lekarstwem"
    Znalazłam fajny specyfik na poprawę odporności i nie tylko. http://krysztalkijaponskie.pl/ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Unknown, ty to zawsze coś wynajdziesz:)Skąd masz na to czas? Zapewne zajrzę, dzięki:) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Czytam trochę blogów i z nich to wszystko biore;) Pozdrawiam;)

      Usuń
  3. 13 km a właściwie 26 (bo w 2 strony)i jeszcze z dzieckiem w foteliku to bardzo ładny wynik.
    w pełni popieram rowerowe szaleństwa. jagodziankowe szaleństwa tez popieram:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bez przerzutki;) Ale chyba na zdrowie mi to nie wyszło:P. Jagodziankami zaś tak się zasłodziłam (choć słodkie nie były), że na razie nawet pasta do zębów wydaje mi się przesłodzona:) Pozdrawiam!

      Usuń