Zauważyliście że już dawno nie marudzę, jak to fatalnie się czuję, że znów niedługo chemia itd... I nawet jeżeli to moje samopoczucie nie jest najlepsze, to nie mam czasu o tym myśleć. Dopiero dziś po południu dotarło do mnie, że jutro jest TA środa... Michał właśnie mnie zapytał, czy podstemplowałam książeczkę ubezpieczeniową, odparłam, że nie. Zapytał, czy chociaż wzięłam RMU-ę - zgodnie z prawdą też udzieliłam przeczącej odpowiedzi. Spojrzał na mnie, pokiwał głową i zapytał, czy ja w ogóle widuję tego swojego onkologa ;). Pomyślałam sobie w duchu - no, takiej przyjemności nie można sobie raczej odmówić :P. Co mi to szkodzi pokazać się mu, odpowiedzieć na standardowe "Jak tam?" - "Dobrze", a potem ... zwiać :). Ok, ok, żartuję. Michał co prawda dawno tam ze mną nie był, bo podczas gdy ja się "relaksuję" pod tęczowymi kroplówkami on zarabia na życie, ale ja jestem dorosła, odpowiedzialna i posłuszna - z pokorą przyjmuję karę, wciąż nie wiem za co... Więc się tam nawet pojawiam. No i ... boję się męża :P. Wolę sobie nie wyobrażać jego reakcji na wiadomość, że postanowiłam sobie dać luz i zrobić wagary. Niby to tylko "wagary z chemii". Brzmi to w sumie całkiem niewinnie, prawda?
Jutro mają mi pobrać mi nieco więcej krwi niż zwykle, bo zgodziłam się na oddanie próbki do badań genetycznych o których to nawet nie umiał mi opowiedzieć pokrótce onkolog. Dla mnie liczy się ilość wkłuć a nie ilość pobranej krwi więc ostatecznie czego się nie robi dla dobra nauki...
Cholera, jutro znów poczuję się jak tablica korkowa w którą pielęgniarka z zawziętością na twarzy wbija pinezkę. Jakoś coraz bardziej ta mała powierzchnia do wbijania igły w moim porcie jest wrażliwa i przy każdym kolejnym wkłuciu coraz mocniej wciskam się w łóżko. Początki były o dziwo pod tym kątem lepsze...
Katerina na noc poszła do babci. My obejrzeliśmy dobry film. Już nie pamiętam kiedy ostatnio film mnie tak rozbawił i wzruszył zarazem. Zabawny film o zabawnej choć niełatwej przyjaźni. W dodatku z dobrą muzyką. Świetnie się go oglądało. Naprawdę polecam. A jeżeli nie ja, to może ten zwiastun Was przekona. Zapomniałabym o tytule :) - "Intouchables".
Tyle na dzisiaj, bo bladym świtem pobudka. No, chyba, że zaśpimy ... :P (nie ukrywam, że byłoby miło, tyle, że to musiałoby być takie konkretne zaspanie - dajmy na to wstajemy o 11ej. Wtedy bez szans na kolorowe woreczki. Tymczasowo jednak, więc chyba nie warto opóźniać procesu "leczenia"). Mam nadzieję, że Wasza środa będzie lepsza od mojej (choć nie mogę jej tak z góry przekreślać, kierując się "Potęgą podświadomości", nieprawdaż Bogi? ). Ciao kochani.
Ależ prawdaż, prawdaż, chyba będę musiała znowu zajrzeć do potęgi, coby sobie pozytywa na każdy dzień przywróci ;)
OdpowiedzUsuńMiłej środy siostra, będę mocno trzymać kciucki, żeby "pochemiowa" reakcja organizmu Twego była BARDZO, ale to BARDZO łagodna. Ściskam ciepło.Buziaki