No i wykrakałam. Ostatnim postem wykrakałam tę nieszczęsną plastykową rybę.
A zaczęło się od bajki. Kasia chciała ją obejrzeć, ale że było już po 21ej więc zgodnie z prawdą powiedziałam jej, że już bajki nie ma, bo ryba śpi. To pociągnęło za sobą lament. Nagle oprzytomniała, bajki jej się szybko odechciało za to zapytała ze zdziwieniem "O, gdzie biba moja, mamo jest?". I znów zgodnie z prawdą odparłam, że nie mam bladego pojęcia i musi szukać w jednym z pudeł z zabawkami. Niemal wszystkich zaangażowała w te poszukiwania, ale bezskutecznie. Obrażona i zawiedziona, wzięła swoją żabę pod pachę i poszła spać. Obym rano po przebudzeniu nie usłyszała tego dobrze mi znanego pytania... Ehś.
Kasia jest niepokojąco słowotwórcza. O ile do dziś dnia rodzina Michała śmieje się z jego określenia na śrubokręt (śrubokręt to dla niego był dunder) tak Kasia praktycznie bardzo niewiele rzeczy potrafi nazwać po imieniu a na ich cały ogrom ma swoje często kompletnie nie trzymające się kupy określenia. Chyba muszę być bardziej czujna, bo często gdzieś na spacerze czy w piaskownicy po jakiejś niezrozumiałej Kasinej wypowiedzi ludzie patrzą na mnie oczekując tłumaczenia a ja, jej osobisty translator po prostu się zawieszam...No bo jak przetłumaczyć chociażby zdanie "Asia siosiasisi" (dla ułatwienia nie ma to nic wspólnego z chęcią siusiania)? Rozkładam bezradnie ręce i jest mi wstyd, że jej nie rozumiem. Ostatnio Kasia pod kościołem "bieciacia cioloty", co w wolnym tłumaczeniu znaczy zbierała stokrotki a dziś była w batu czyli w Kauflandzie... Teraz już rozumiecie, że to nie jest takie proste...Dziś mi ładnie podsumowała Michała. Szedł sąsiad ze swoim synkiem, Krzysiem. Kasia widząc go mówi : "O, to nie Asi tata, to tata Sisia. Tata Asi jest w domu i ra" (czyli gra"). Michał, tu prośba do Ciebie - może czas ją jednak zaskoczyć (a przy okazji i mnie? :).
Jutro powinnam się wybrać do Warszawy do lekarza, ale jakoś kompletnie nie mam sił by się zebrać. Szkoda mi trochę Soboty, wyjazdu na wieś jaki się szykuje i ogólnie czasu, który bym mogła spędzić z bliskimi. Z drugiej strony jeśli nie jutro to kiedy... No nic, może po przebudzeniu poznam odpowiedź.
Ostatnio wieczorami czuję się wymęczona jak po jakimś długim maratonie. I nim mi głowa opadnie na klawiaturę zdążę może jeszcze polecić na dziś kawałek "No light, no light" do posłuchania Florence And The Machine. Słońca na weekend i wiosennego powera do życia Wam i sobie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz