Jak dotąd byłam twarda, a teraz znów zaczynam się najzwyczajniej bać.
Boję się, czy mój pasażer na gapę nie zapuścił korzeni, nie rozgościł się na dłużej i może nie zaprosił też jakiś kumpli. Boję się dodatkowej chemii i jej późniejszych skutków ubocznych, boję się przerzutów, boję się moich moich dziwnych dolegliwości, które się od pewnego czasu utrzymują i chyba nakręcają całe to myślenie. I nie pomaga nawet praca, bo myśli krążą wokół jednego. Boję się tej nadchodzącej tomografii chyba bardziej niż wyniku badania histopatologicznego, który zdawał się być przesądzony. Tłumaczę sobie, że codzienna gorączka, że problemy z żołądkiem, że ciągłe mdłości, że jakieś przeszkody w pełnym oddychaniu są właśnie wynikiem nakręcania się. Jeżeli tak, to psychika naprawdę jest wielka i potrafi wszystko. Więc chyba pora zacząć robić z tego konkretny użytek.
Czytałam gdzieś że kreowanie jakiejś wizji w głowie przez 17 sekund każdego dnia kreuje rzeczywistość, która prędzej czy później nastąpi. Mam jeden taki obrazek w głowie, owszem. Jest piękny, ale go na razie nie zdradzę. Dopiero jak się spełni ;). Gorzej, bo znacznie więcej niż 17 sekund dziennie potrafię rozmyślać o moim jaszczurze i szkodach jakie wywołuje jego jestestwo ;/. A przecież też mu dużo zawdzięczam...Jednak.
Kasia tymczasem wymieniła "bibę" na "lulu" i niemal wiecznie ciąga ze sobą wstrętną pluszową żabę, którą zakupiła jej babcia. Ryba przynajmniej nie rzucała się w oczy, była dyskretna, można ją było sobie ... poobgryzać ;). Lulu jak się okazuje w tym ostatnim wcale nie jest gorsza. Już jest trochę wymemlana przez co nieco straciła fason.
Ehś, dzisiaj niby dzień szczególny ale w praktyce wypadł on baardzo blado i zwyczajnie. Jakby co, to nie tak bym chciała by wyglądały moje ostatnie urodziny ale i zabrakło mi dziś jakoś werwy do czegokolwiek. Właściwie, to znów popełniłam ten sam błąd - zaplanowałam sobie, że na urodziny będę od tego wreszcie wolna. Nic nie planować, nic nie planować, nic nie planować! Czy ja się nie mogę nauczyć tej jednej prostej zasady? A może jednak plan wypalił, tylko jeszcze o tym nie wiem :).
A na koniec tak muzycznie smutno, by pociągnąć ten klimat do końca. Ładny kawałek. Trzymajcie się i do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz