Właśnie się dowiedziałam, że jutro przed pracą mam jechać z nią i z Kasią na jagody. A na pytanie czy jej boląca noga da radę machnęła tylko ręką i powiedziała "a pies tam ganiał nogę"... Jak Michał zaproponował że może lepiej wybrać się do lasu w weekend, usłyszał tylko "no w weekend to swoją drogą". Niezła jest, przyznajcie :)
Gdy mowa o zbieraniu jagód to zaraz przypominają mi się czasy, gdy jeździłam na nie z bratem i z mamą. Wtedy jeszcze to była wyprawa na dobre pół dnia. Wstawaliśmy z samego rana, wsiadaliśmy w ... pociąg (czasy darmowych biletów - przywilej bycia dzieckiem kolejarza) jeździliśmy do pobliskiego Wąchocka i walcząc tam w lesie z czerwonymi mrówkami i kleszczami siedzieliśmy dotąd aż zapełniliśmy wszelkie wiadereczka, słoiki i temu podobne. W drodze powrotnej zawsze zahaczaliśmy o tamtejszą wytwórnię oranżad - ależ ona wtedy smakowała! Potem z reguły Adam zawsze musiał motać się ze sprzedażą naszych "zbiorów". I tak niemal codziennie, przez cały "jagodziany sezon". Jak na dzieciaków to mieliśmy wtedy z tego całkiem niezłe kieszonkowe. Tak sobie teraz myślę, że Adam jako starszy brat miał zawsze gorzej. Zawsze miał jakieś gorsze "misje" do zrobienia, zawsze zbierał za mnie baty od ojca. Nawet musiał jeść za mnie, bo byłam strasznym niejadkiem a" wyrzucać jedzenie to przecież grzech..." Biedny Adaś. Wierzę, że chociaż teraz ma zasłużony spokój. Ehś. :(
Tak więc na hasło "jedziemy zbierać jagody" nie skaczę z radości pod sufit. Chyba się nazbierałam ich już wystarczająco a moje obecne wizyty w lesie traktuję raczej jako formę relaksu więc i obawiam się, że nawet szklanki nie zapełnię :P.
Jestem po trzech zabiegach świecowania uszu. Właśnie zamówiłam sobie na allegro świece i mam zamiar wtajemniczyć Michała w tą mało skomplikowaną sztukę. Nie no, już się cieszę na wspólne wieczory z zapaloną świecą w uchu :). Taka nieco odmienna forma bliskości. Brzmi nieźle. A tak serio zabieg ten ma wiele zastosowań i moim zdaniem przynosi dobre efekty nie tylko oczyszczające. Ale jak ze wszystkim są i głosy przeciw. Ja tam podchodzę do tego trochę rozumem i trochę sercem.
A jak już o uszach mowa, to jakby się nieco poprawiło. Słyszę może i tak samo, ale chyba "świerszcze grają ciszej" i mniej mam pisków. A może tak mi się tylko wydaje...
Aha, jeszcze jedno. Wpadł mi w ręce jakiś artykuł o właściwościach nafty oczyszczonej. Trochę mi się nie chce wierzyć, że to takie cudowne lekarstwo niemal na wszystko z rakiem włącznie. Specyfik nazywa się petroleum d5 i jest z rodzaju homeopatycznych. Kupiłam i od jutra zamierzam stosować. Na szumy w uszach też przy okazji ma działać... Nie wiem, ale z reguły coś co jest do wszystkiego to jest do niczego... Tak mi się przynajmniej wydawało. Ale zaszkodzić nie powinno.
Na koniec muzycznie jak zwykle. Fajny moim zdaniem kawałek "We are young". Posłuchajcie i pomyślcie, że tak młodo ... już nigdy się nie spotkamy:/ Czas gna, więc cieszmy się młodością i życiem. Bo mimo wszystko jest piękne :)
Ja na jagody chodziłam tylko u Babci, co też już się nie powtórzy :(. Ale wspomnienia są miłe :), na szczęście nie musieliśmy wystawać przy drodze, żeby je sprzedać, bo w drodze z jagód zahaczaliśmy o skup jagód, więc kaska była od razu ;).
OdpowiedzUsuńKawałek do słuchania świetny :)
I fakt siostra, tak młodo już się nigdy więcej nie spotkamy, ehśś, czasem szkoda, ale trzeba żyć dniem dzisiejszym i wyciągać z niego ile się da :).
Ściskam :)
Hej.Z tym świecowaniem uszu to zastanów się. Koleżanka popsuła sobie słuch przez jeden taki zabieg. Laryngolog stwierdził, że to szkodzi, chociaż od kilu lat zrobiło się to modne. Woskowina zalewa ucho. Niby potem część wypływa, ale mimo to cześć ucha zalewa/.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiem własnie, że są też głosy i na nie. Jak ze wszystkim. Mi jak na razie wydaje się pomagać a bynajmniej nie szkodzić. Umiar trzeba mieć, jak ze wszystkim ;). Pozdrawiam również!
OdpowiedzUsuń