poniedziałek, 24 września 2012

Jest cudnie.

Wczoraj niedziela. Maksymalnie przeciągam chwilę opuszczenia ogrzanej pościeli. A jesienna rzeczywistość w blokach przed sezonem grzewczym mi nie sprzyja. Chyba nikomu. Brrr. Godzina czasu do wyjścia do kościoła. Otwieram puszkę sardynek. Kasia pod nogami. I tylko słyszę przeciągłe "ooo mamma, ooo mama"! 
Patrzę na dziecko. Sfrustrowane pokazuje na głowę. Coś jej spływa po włosach. Zerkam na do połowy opróżnioną puszkę sardynek. Nawet nie zarejestrowałam kiedy zawartość się dyskretnie przechyliła i zmieniła lokalizację. W pośpiechu szoruję połówkę głowy Kasi mydłem i mozolnie próbuję spłukać wodą. Ale w tym momencie limit cierpliwości mojego dziecka się kończy. Cóż, myślę sobie. Jest zimno to  w kościele czapki nie zdejmie.  O ja naiwna. Msza się jeszcze nie zaczęła a tu słyszymy grzeczne "Czy mogę zdjąć czapkę"?. Krótkie spojrzenie po sobie i ta nadzieja w oczach, że może nie jest tak źle. Niestety. Patrzyliśmy zatrwożeni na niczego nie świadome  radosne dziecko i coraz bardziej "buraczyliśmy". Sardynkowy olej zdawał się jeszcze spływać z jej włosów podczas gdy druga połówka głowy była całkiem okazała. Bywa i tak, pomyślałam z nadzieją, że może nie ja jedna otwierałam dzisiaj nad głową dziecka sardynki. Chyba niestety ;) A Kasia jak na złość biegała w tę i z powrotem przykuwając podwójną uwagę.
Pod koniec mszy która nieco się przeciągnęła zaczęły bić dzwony. Ksiądz czyta ogłoszenia a Kasia : "Mama, tata, biją dzwony. Już trzeba iść. Mama tata biją dzwony". I po chwili słychać jej całkiem donośne w tej kościelnej ciszy "Panie Janie, Panie Janie, pora wstać, pora wstać..." Oj/lej.  Ehś:)

A dzisiaj telefoniczna konsultacja z moim "medycznym guru". Z onkologiem. Powiedział jedynie, że wizyty w CO nie jest w stanie przyspieszyć a i to by niewiele dało natomiast mam się skontaktować z jakimś lekarzem a najchętniej to mam się przyjąć do siebie do szpitala na kardiologię bo on nie wie, czy taka ilość płynu w osierdziu nadaje się do ewakuacji czy nie. W ogóle był jakiś smutny. Nie przypisuję sobie że to na wiadomość o progresji mojego draństwa bo pewnie jedynie dobijał go fakt, że dziś poniedziałek, weekend minął tak szybko i znów pacjenci, problemy, szpitalna rzeczywistość... A była zaledwie 10ta rano...
Skierowanie dostałam. Wieczorem pojechaliśmy na izbę przyjęć a tam usłyszałam, że moje serce ma dobre tempo, nie zwalnia, ekg świetne a 1,4 cm płynu to żadna ilość a już na pewno nie do ewakuacji. No dobrze. Ja tam się cieszę. Źle mi było z myślą, że tę noc spędzę w szpitalu. Jutro rano mam się pojawić na kardiologi to zrobią echo serca by ocenić, czy ta ilość się zmniejsza czy zwiększa. Myślę, że to pierwsze. Bo i wieczornych temperatur nie mam. I pieszo pokonuję coraz to większe dystanse z coraz to mniejszymi przerwami. I puls był dzisiaj nieco ponad 90.

No i ta pogoda:) Jest cudnie, prawda?





19 komentarzy:

  1. eee
    zimno jeszcze- ale ja czekam na 30 stopni! ma być- obiecali...i też długo zalegam w pościeli. łaj not?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś takà optymistką.Pełnął wiary i radości.
    To cudowne,że nawet w tak trudnych chwilach potrafisz cieszyć się i uśmiechać.
    Podziwiam a nawet trochę zazdroszczę.
    Ja tak nie potrafię.
    Pozdrawiam i uśmiecham się do ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, ale różnie z tym bywa... Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. A z tym zimnem to prawda.Ja rano szczękam zębami i myślę co z tym ogrzewaniem a mąż mówi jest za ciepło na kaloryfer ,ubierz skarpety.
    Skarpety oj ci faceci.Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to mi się zdarza ostatnio spać w skarpetach i polarze. Plus pidżama rzecz jasna. A i tak szczękam zębami.

      Usuń
  4. "Oj tam, oj tam" sardynkowe dziecko w kościele to nic takiego.... Tzn. wygląd Dziecka by mnie wyruszył... Raczej zapach sardynek :-P

    To same dobre wiadomości medyczne! Brawo Kochana!! Byle tak dalej!!!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zapach sardynkowego mixa z mydłem był naprawdę co najmniej intrygujący.
      A te wiadomości... Niby tak. Ale tylko niby. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ryba w końcu jest symbolem chrześcijan - więc sardynka jak najbardziej na miejscu ;)))))))))))

    (aż mi się zachciało takich kanapeczek po lekturze).
    I wiesz, Twój optymizm i mnie trochę podkarmił duchowo. Bo... dochodzi do mojego łba nie-skalanego-tłuszczykiem z puszki, że są istotniejsze zmartwienia na świecie, niż kryzys ekonomiczny itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No racja:)Kościół to naprawdę odpowiednie miejsce dla sardynek na głowie... ;) Wezmę to pod uwagę w najbliższą niedzielę :) Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Zdarzyła mi się taka sytuacja,a było to ho ,ho 32 lata temu.Wtedy przeprowadzaliśmy się do nowego mieszkania i był grudzień.Córkę na czas przeprowadzki zabrała męża siostra i to ona była świadkiem jak zdjęła czapkę w delikatesach.A dziś czytałam Twój wpis ze śmiechem,bo o swojej sytuacji zapomniałam,no cóż starzeję się :).Radość że Twoje serducho bije dobrym tempem,cieszmy się.Po kroczku,po kroku,do przodu.A i dobrej kondycji gratuluję.Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe;) Dodaje otuchy fakt, że nie tylko ja dziecku takie numery zapodaję :) Serce pika jak trza, więc jest się czym cieszyć:) I kondycja faktycznie lepsiejsza:) Pozdrawiam!

      Usuń
  7. No, ale sie usmialam z Panie Janie :)))
    Przypomnialo mi to, jak kiedys w czasie Bardzo Uroczystej mszy swietej, w czasie ktorej ja spiewalam w chorze, moja dwojka, wtedy chyba 8 i 6 lat, podeszla pod oltarz i z jakiegos nieznanego nam w ogole powodu wzieli sie za rece i zaczeli tanczyc! Brat obracal siostra, jak na dyskotece. Nikt sie nie oburzyl ( kosciol byl za granica). I dodam, ze dzieci co niedziele od urodzenia z nami chodza do kosciola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) W sumie w kościele trzeba się radować. Kasia też chodzi i nie narzeka - w końcu tam ma największą publikę :)

      Usuń
  8. Może spróbuj napisać bądź zadzwonić do tej pani http://zmiany-2012.blogspot.com/ Dużo dobrego o niej słyszałam;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham właśnie audycji z nią. Może mnie przekona. Ale prawdę powiedziawszy wolę nie wchodzić w relacje z jasnowidzami, bioenergoterapeutami. Nie wiem, ale to dla mnie są jakieś tajemne moce z którymi lepiej nie zaczynać. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. przeczytałam i natychmiast pobiegłam po puszkę sardynek. mam nadzieję, że trafię nimi do ust ;-)

    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieję Dorotko że się udało:) I że nikt się pod nogami nie plątał w kluczowym momencie otwarcia puszki:) Pozdrawiam!

      Usuń
  10. taa :-)
    wciągnęłam łakomie, zerkając jednym okiem na klawiaturę, żeby nie pokapać, a drugim na Twoje pisanie :-)

    trzymaj się słonecznie :-)
    D.
    ps. lewatywy są ok, kiedyś robiłam sobie cyklicznie głodówki, po których miałam rewelacyjne wyniki badań, wtedy też były zalecane lewatywy - jak sobie przypomnę ich bezpośredni rezultat, to mi słabo ;-(

    OdpowiedzUsuń