Tłumaczyłam to sobie tym, że wczoraj trochę za dużo czasu spędziła ganiając z młodym kotem i może od niego złapała jakiejś kociej energii. Dopiero babcia podsunęła inne rozwiązanie. Mianowicie dziecię nie obejrzało dzisiaj nic w telewizorni i to niechybnie od tego. Żadnej bajki. Niczego. Jakoś postawiłam sobie za punkt honoru odwrócić nieco jej uwagę od tego pudła, bo bywa uzależniona od niektórych bajek. Ale jak w pewnym momencie usłyszałam, że wdzięczny i niewinny dotąd głos mojej córki przeistacza się w jakieś donośne i basowe "chcę bai!!!" to nieco się wystraszyłam i myślałam, że przegram tę walkę bo głos skojarzył mi się z opętaniem dzieciny przez złego a przecież o egzorcyzmach pojęcia nie mam najmniejszego ;). No nic. Przeszło jej i to. A gdy wielka piłka uciekła spod jej ciałka a w moich rękach zostały jej rączki i chcąc nie chcąc zrobiła opornie lecz z sukcesem salto w powietrzu i gdy "podkówka" zaczęła przemieniać się powoli w pogodną minkę to już zaczęłam oczyma wyobraźni widzieć jak z sukcesem uprawia jakąś gimnastykę artystyczną. Niestety. Dalsze próby nakłonienia jej do kolejnych fikołków tym razem na stabilnym podłożu skończyły się fiaskiem ;) A przy nieudolnym i kompletnie przypadkowym "fikołku ze stołka" kiedy to mało nie straciła swoich białych ząbków kompletnie zapomniałam o mojej wcześniejszej wizji. Cóż. W kasku nie zamierzam jej trzymać i swoje musi przejść. Oby w miarę bezszkodowo.
A za mną to chyba jakiś pech się wlecze. No bo co zadzwonię ostatnio na onkologię z pytaniem, czy jest dla mnie miejsce w wyznaczonym terminie, to okazuje się, że... jest ;). I już mnie na wymioty zbiera i brzuch boli z nerwów, choć usilnie staram się o tym nie myśleć.
Więc chyba na rozluźnienie zapodam sobie i chętnym Snow Patrol, tyle że w wersji koncertowej. Raz, by uniknąć denerwującej reklamy, dwa, bo takie "koncertówki" mają swój dodatkowy klimacik. Miłego... czego tam sami chcecie!
Ach te nasze pociechy.Mam wnusię,też ma na imię Kasia,ma 3,5 roku.Kiedy jest niegrzeczna wołam na nią Tośka.Od razu wie o co chodzi,ale nie na długo.Cieszmy się,że są takie ruchliwe i pogodne.Zmartwieniem byłoby gdyby siedziały w bezruchu.Świetnie,że ograniczasz oglądanie telewizji.Są naprawdę ciekawsze zajęcia np.lepienie,czytanie,zabawa w na niby.Na niby wybieramy się na plażę i ileż mamy uciechy leżąc na kocyku w okularach,z zapasem napoju,ciasteczek.A jaką ona ma wtedy wyobrażnię.Nie masz żadnego pecha,lepiej że w terminie możesz kontynuować leczenie.To szansa na szybszy powrót do zdrowia.Tego Ci życzę z całego serca.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńEhś, Kasie to fajne dziewczyny ;) A obawiam się, że taka zabawa w plażowanie na tyle by jej się spodobała, że całymi dniami by tak się wylegiwała jedząc ciasteczka i popijając soczkiem więc na razie nie proponuję ;)
UsuńPozdrawiam!
Moja Ksenka ostatnio też "padnięta" jest. Najczęściej zdarza jej się polecieć ze stołka gdy na nim siada!?!
OdpowiedzUsuńKaterina natomiast nauczyła się fikołki robić, ale teraz ma zwichniętą stopę więc siedzi w jednym miejscu i się bawi :-) Poczekaj jeszcze pół roku i Twoja Katerinka też będzie "fikać" ;-)
Ewa jak nie piszesz bloga tak nie piszesz a jak już zaczniesz to ja komentarzy nie nadążam pisać! Ale pisz często bo zamiast myśleć (czego generalnie nie lubie) co u Ciebie słychać to mam informacje z pierwszej ręki. No i głowa mnie nie boli od używania mózgownicu ;-P
Jak kiedyś będę siedzieć na komputerze to podam Tobie kilka linków moich lubianych greckich piosenek. Szczególnie jednej Stavento!
Buźka i trzymaj się mocno :-)
No, przypominam się z linkami. Ale takie w spokojnym klimacie poproszę, bo Grecy mają temperament i jak wejdą w dicho, to nie nadążam za nimi ;)
UsuńBuziale:)