czwartek, 16 sierpnia 2012

Małomiasteczkowe fashion street.

Oddaję się lenistwu na całego. Niby nic nie muszę i przez to brakuje mi na wszystko czasu. Jak kiedyś. Powoli rozkoszuję się normalnością i życiem na wolności.
Póki co mojego życia nie odmierza rytm szpitalnych zwyczajów, kiedy to dzień zaczynał się bardzo pracowicie i już o 6ej mierzeniem temperatury a kończył przekraczając wskazówkę godziny 23 kiedy to manewrując strzykawką neupogenu próbowałam się wbić w miarę bezboleśnie w skutą skórę brzucha. Pierwszy raz na wypisie ze szpitala nie mam żadnych leków i przewidzianych żadnych kontroli krwi. Wątroba odpoczywa, żyły też. I moja psychika.

Dobra dobra, ja tu o lenistwie i jest mi z tego powodu trochę wstyd bo za jakieś dwa miesiące czeka nas przeprowadzka, ale by się uskuteczniła to w tym momencie mamy do zrobienia remont praktycznie od podstaw. Każda jak dotąd mierna z mojej strony próba jakiejkolwiek pomocy mojemu zarobionemu i zmęczonemu (ale zarazem jakże seksownemu w tych roboczych ogrodniczkach ) małżonkowi kończyła wyproszeniem mnie przez wspomnianego... Ja dostałam wyczesane zadanie jakim jest wybór kafelków, kolorów ścian, podłóg, mebli i takich tam. A że nigdy takich rzeczy nie wybierałam i chyba pod tym względem nie jestem typową kobietą, bo nie sprawia mi to dzikiej radości, więc o efekt końcowy lekko się obawiam. No ale jeżeli chodzi o efekt końcowy to jeszcze kupa czasu musi minąć i masa roboty musi zostać odwalona.

Nawet krótkie przebywanie na placu boju jakim jest rozpizdrzone na części pierwsze nowe mieszkanie  dla resztek moich włosów kończyło się katastroficznie i chcąc nie chcąc po dwóch tygodniach ich nieruszania musiałam je w końcu umyć (!). Na takie przedsięwzięcie zarezerwowałam sobie czas dobrze po północy, kiedy to mąż, córka i sąsiedzi spali już w najlepsze. Właściwie to się nawet trochę zaskoczyłam - spłukałam niby z szamponem ze trzy porządne garści kłaczorów tym samym pozbywając się jednej trzeciej fryzury ale czubek głowy i resztki z tyłu nawet mocno czepiły się czaszki. Spłukane włosięta demonstracyjnie zostawiłam porozrzucane po całym brodziku z zamiarem obfocenia ich na dzień następny, ale skutecznie uniemożliwił ten zamiar mój mąż, który dobrodusznie zebrał je i tak po prostu wyrzucił do kosza... Artystycznej fotki nie będzie, trudno :P .
A teraz niby łysa nie jestem ale dzisiaj jak przez zwykłe gapiostwo przeszłam z gołą głową obok rozprawiających głośno sąsiadek i potem długo odnotowywałam w ich głośnej dotąd rozmowie zastanawiającą ciszę to doszłam do wniosku, że chyba lepszy wizualnie efekt uzyskam goląc się na kompletne zero. Póki co otrzepałam z zeszłej jesieni brązowy turban noszony przeze mnie nieco na bakier i całkiem odwrotnie (wygląda wtedy mniej "czepkowato"), nauczyłam się paru wiązań chust (których zresztą muszę nieco dokupić, bo moja kolekcja jest w nie dość uboga) i oddaję się spacerom z moją ulubienicą Katarzyną. Kątem oka którego nie posiadam zaobserwowałam, że tutejsi ludzie widząc kogoś z uwiązaną chustką na głowie nie odbierają tego jako najnowszy trend, a raczej jako niecodzienny okaz (wliczając w to właściciela owej chustki). No nic. Może jak trafię na jakąś naprawdę czaderską chustę to będą mi jej tylko zazdrościć... I zapoczątkuję tutaj nową fashion street. Kto wie...

A jak już o Kasi wspomniałam. Nazwała mnie "mamą złą". Bo krzyknęłam, gdy ta bawiła się nad swoją głową nożyczkami. Powiedziała, że mama jest zła a babcia i tata dobry. I że ona chce ... do babci. Dodatkowo poskarżyła się na mnie tacie przez telefon... No ale to tak wyglądał na szczęście tylko pierwszy dzień po powrocie ze szpitala. Potem już było tylko lepiej, nie licząc momentów, kiedy jedna drugą starała się przetrzymać w swoich zachciankach. Jej zachcianką jest żądanie włączenia "bai" lub otrzymania "cucu" moją - tego odwrotność. Łatwo nie jest i chyba mamy na tym polu remis.

Lecę się ogarniać bo jutro dla nas wyjątkowo wcześnie zaczyna się dzień... Pappa!

Na deser do posłuchania jeden dobry kawałeczek Dexys  w wersji koncertowej.  Polecam!


9 komentarzy:

  1. Piszesz w tak ciekawy sposób, ze aż brak słów na jakiś sensowny komentarz...
    Trzymaj się i olej sąsiadki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sąsiadki olewam. Uśmiecham się w duchu na ich zdziwione miny i idę naprzód nie oglądając się za siebie:)

      Usuń
  2. kiedy ruszamy z nowymi blogami Fashionerek?:) Ja jako złośliwa bestia na gapiaczy gapie się mocniej- szybko się peszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też z czasem dojdę do takiego levelu ;) Na razie olewam. A blog fashionerek to wcale nie taka głupia pomysła :)

      Usuń
    2. wystarczy się odważyć i przejść. ja już z niego wychodzę powoli.. teraz zaczynam długi poziom BEZ CHUSTY. Coraz częściej tam wchodzę ;)

      Usuń
  3. Kiedyś zagapiłam się na jedną Panią w chuście.... ale tylko dlatego że ona tak pięknie w niej wyglądała! Te chusty dodają pewnego uroku tylko trzeba do stylisty się zgłosić o wybór tej najlepszej ;-P
    A i jeszcze pamiętam że ta Kobieta miała taką radość w oczach. Czego życzę Tobie z głębi serca!!!
    Pozdrawiam i dużo buziaków
    Ps. Jak idzie nauka greckiego? Καλύτερα;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, pamiętasz:P No, jeszcze się nie zabrałam:( Mam na uwadze. W tym mieście ciężko o jakąkolwiek stylistkę. Ale na 6tym piętrze CO jest parę kobietek które w chuście wyglądają pięknie i to chyba też jest kwestia tego wewnętrznego piękna. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. nieskromnie powiem, że cudownie fajnie wyglądałam w chustach :D strasznie się sobie w nich podobałam. wiązałam je tak, że z tyłu powstawał kok. Zakładałam okulary przeciwsłoneczne (bo brwi i rzęs już też się pozbyłam) i czułam się jak babeczka jadąc automobilem hahahaha.

    OdpowiedzUsuń