wtorek, 31 lipca 2012

"Międzyczas"...


Ostatnio mam telefon z domu. Teściowa w słuchawce mówi że Kasia chciała coś powiedzieć
 i dała jej słuchawkę. Uradowana słucham z uwagą a ona do mnie " Mama, jem cucu!".

niedziela, 29 lipca 2012

piątek, 27 lipca 2012

Nostalgicznie.



Nowa broń - ICE bynajmniej nie schładza w te upalne dni. Na pewno wywołuje u mnie nadmierną senność i potworny ból głowy. A poza tym śmiem powiedzieć, że obchodzi się ze mną najłagodniej z dotychczasowych chemii. Tyle, że ja potrzebuję skuteczności, nie łagodności. A ten skurczybyk co czepił się ostatnio mojej szyi jakoś nie znika tak jak się tego spodziewałam. Ale i nie rośnie...

środa, 25 lipca 2012

niedziela, 22 lipca 2012

piątek, 20 lipca 2012

Objawy odstawienia.

Na czw nie było dla mnie miejsca. Na piątek tym bardziej. Oznajmiając to Michałowi przez telefon wyczuł jakąś ulgę połączoną z delikatnym przejawem radości. O to się trochę na mnie boczył.

wtorek, 17 lipca 2012

Zmiany.

Przed samą chemią postanowiłam się troszkę wziąć za siebie. Naniosłam z targu torbę bananów, buraków, pomidorów, marchwi i szpinaku a teraz dobrze by było to jakoś wciągnąć, znaczy się zjeść.

sobota, 14 lipca 2012

Kulinarnie niebezpieczna.

Jakoś zdecydowanie za szybko dobiłam do weekendu. W pracy czas mnie strasznie gonił a ja jakoś nie mogłam się z niczym zorganizować. W ogóle ostatnio jestem wiecznie przemęczona. Jeżeli chodzi o badania to poziom hemoglobiny o mały włos nie zakwalifikował mnie do przetaczania krwi. Nie dam się i obiecuję wziąć się za siebie. No, może od następnej chemii...

środa, 11 lipca 2012

Komu zastrzyk komu?!

Kiedyś chyba pisałam, że marzenia się spełniają i należy ostrożnie je wypowiadać... Pamiętam gdy w firmie w zeszłym roku zbliżał się wielkimi krokami czas inwentaryzacji i strasznie mi to było nie na rękę siedzieć tam od świtu do nocy przez dwa dni z rzędu i to w dodatku w sobotę i niedzielę. Nie chciałam tam być i nie byłam. W tym czasie zamiast magazynu okupowałam wtedy szpitalne łóżko...

poniedziałek, 9 lipca 2012

Świeczkowy falstart.

Zamówione świece a raczej konchy do woskowania czekały na swoją kolej i się doczekały. Pierwszy na ochotnika Michał. Cholernie chciałam by mu się spodobało i odczuł jakieś pozytywne skutki z tego zabiegu a tak cholernie coś nie wyszło...

piątek, 6 lipca 2012

Pogarda komarów.

Nie wiem czy rozsądnie, ale tym razem zaraz po chemii poszłam następnego dnia do pracy. Właściwie to jeszcze ten jeden dzień mogłam sobie odpuścić, bo idealnie nie było. Wszystko byleby nie zalec w łóżku. W sumie nie jest źle. Obym kolejne też były takie.

wtorek, 3 lipca 2012

Home sweet home.

Wreszcie nasycyona przytulasami z Kasią będę spać spokojnie, jak mam nadzieję i ona. A to oznacza ni mniej ni więcej, tylko home sweet home! Jeszcze jakby Michał próbował choć stworzyć pozory nieuzależnionego od CS-a... Ale, nie można przecież mieć wszystkiego :(, choć to akurat smutne.