wtorek, 31 stycznia 2012

Szczęśliwa i dumna. Aleee...

Pora zamknąć i posumować to co dzisiaj dobrego i niedobrego za mną.

 

Dziś wyjątkowo mało osób czekało do rejestracji (co prawda ktoś oddał nam swój numerek, ale było ich przed nami zaledwie 58). Oddanie krwi też poszło o wiele szybciej niż ostatnio, a i nierozważnych rozmówców brak ;).

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Nic nie jest potem. To jest tym.

Chciałabym się częściej  o ile nie zawsze kierować powyższą treścią. Nie da rady. Choćbym nie wiem jak bardzo się starała myśli już krążą koło dnia jutrzejszego.

Kasia tradycyjnie u babci. Niech się dziewczyny obie wyśpią. Zgubiła swoją ukochaną rybkę (kawałek zniszczonego już i zgryzionego plastiku w kształcie ryby). Rzadko kiedy się z nią rozstawała. Niektóre dzieci przywiązują się do smoczka. Kasia do swojej "biby". W sumie przez to rozstanie nie przeszła tak najgorzej. Ale ryba zawsze towarzyszyła jej w kąpieli. Więc dzisiejsza kąpiel nie miała z pewnością w sobie tej radości i nieodzownie przywoływała jej na myśl swoją "przyjaciółkę" a raczej jej brak.


sobota, 28 stycznia 2012

Weekendu czas.

Niby weekend, sobota, ładny dzionek, mróz i jednocześnie promienie słońca dobijające się zza szyby, a jednak dzień jak co dzień. Jak się pracuje, to sobota jest tym dniem ,wyczekiwanym. Najlepszym dniem tygodnia. Niedziela to już nie to samo, bo powoli dociera myśl, że nazajutrz trzeba wstać i iść do pracy. I znów pięć dłuugich dni. Weekendy wtedy mijają jak z bicza strzelił. A tydzień się wlecze w nieskończoność.


piątek, 27 stycznia 2012

Wśród ludzi.

Dziś wyszłam "do ludzi" :). Właściwie, to musiałam dostarczyć zwolnienie, więc wyjścia nie było.
A że do firmy mam daleko więc zrobił się z tego niezły spacer. Oczywiście kto mnie zobaczył, to od razu, że wcale źle nie wyglądam, że w króciutkich włoskach to jeszcze lepiej.. No właśnie. Jeszcze chwila a zacznę się utwierdzać w przekonaniu, że choroba mi służy i jest mi z nią do twarzy. A to zgubne myślenie, ale przecież teraz nie muszę pracować, więc się " lenię " z dzieckiem całymi dniami i wieczorami (Michał jakoś mnie z tego wieczornego lenistwa coś kiepsko odciąża...)
No i jeszcze ta super hiper fryzura, która dodaje mi uroku.. Poza tym "wtajemniczeni " w sytuację są nad wyraz mili i hojni w uściskach (co generalnie mi się akurat podoba, zwłaszcza te uściski, które jak dowiedziono - wprawiają w dobry nastrój obie strony, tj. "ściskacza" i "ściskanego" ).
Bajecznie, prawda??? ;) Kto by tak nie chciał??
I tutaj chyba jednak plusy się kończą.. Minusy ujmę tylko jednym słowem  - STRACH, pod którym kryje się cała reszta.

Dziś teściowa w samo południe przyniosła cały półmisek pączków własnej roboty - to tak w nawiązaniu do jej przywiązania do słodyczy o którym wspomniałam w poprzednim poście.

czwartek, 26 stycznia 2012

Strzykawka w ruch.

Obiecałam Kasi, że za brak łez u lekarza wynagrodzę ją cukierkiem (tak tak, w naszym domu to dla niej rzadki rarytas.. Tyle, że babcia mieszka w klatce obok :).


Myślałam, że się dogadałyśmy, ale gdy tylko przekroczyła drzwi gabinetu wpadła w histerię.
Zmiany w oskrzelach i gardle, do tego gorączka, więc bez antybiotyku ani rusz :/ . Do tego syrop, krople, coś na osłonę. Niby nic wielkiego, ale...



środa, 25 stycznia 2012

Tydzień spokoju.

A jednak nie załapałam się dziś na ten cudowny wynalazek farmaceutyczny. Według lekarza - za duże ryzyko. Mam przyjechać za tydzień i od razu mam mieć robioną pierwszą od rozpoczęcia leczenia tomografię, co by mieć orientację w efektach leczenia.
Głowa boli dalej. Kasię też coś wzięło chyba na dobre, więc pewnie jutro zabiorę ją do lekarza. MImo, że na chemię się nie załapałam i tak trzeba było swoje odstać w paru kolejkach; ponad godzinę na pobranie krwi, do rejestracji a potem kolejeczka do lekarza. Ehś. Ta choroba uczy cierpliwości jak mało która.


wtorek, 24 stycznia 2012

Jutro "witaminki".

Jutro czekają na mnie te kolorowe "witaminki" w woreczkach, tak przynajmniej wydawało mi się do wczoraj.Tymczasem dziś obudziłam się z bólem głowy, gorączką i katarem. Cudownie. 

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Kolejny deszczowy dzień w styczniu.

Kolejny  deszczowo -  śniegowy dzień nie nastraja radośnie. Dobrze, że jest jeszcze dobra muzyka, jak ta:



Pisałam, że nie mamy żadnego wpływu na życie. Nawet na fryzurę. To prawda.
Możesz być punkiem i nie uznawać ich ideologii, możesz być skinem i mieć z nimi wspólną tylko łysą głowę. A ludzie i tak będą Cię oceniać po wyglądzie.

niedziela, 22 stycznia 2012

Wpływ na własne życie.


To interesujące jak niewielki mamy wpływ na nasze życie. Nawet na fryzurę.. Czasami musisz się zatrzymać, wyluzować i zaakceptować to, co przywiało. Mi w ostatnim czasie przywiało sporo, niestety niedobrego.

Niespełna pół roku temu pożegnałam brata- Adama. Już nie ma raju, jak to sobie kiedyś zaplanował ojciec. Bo tak miało być - Adam i Ewa - jak w raju, co prawda wschodnim...