sobota, 14 lipca 2012

Kulinarnie niebezpieczna.

Jakoś zdecydowanie za szybko dobiłam do weekendu. W pracy czas mnie strasznie gonił a ja jakoś nie mogłam się z niczym zorganizować. W ogóle ostatnio jestem wiecznie przemęczona. Jeżeli chodzi o badania to poziom hemoglobiny o mały włos nie zakwalifikował mnie do przetaczania krwi. Nie dam się i obiecuję wziąć się za siebie. No, może od następnej chemii...
Znów obudziłam w sobie łasucha. To chyba ten mój jaszczur ma takie duże potrzeby na cukier, a ja nie potrafię mu odmówić :/ Babcia nazbierała dziś w lesie jagód a mnie naszło na robienie pierogów. Robiłam je może z raz  w życiu ale szczegółów nie pamiętam. Wynalazłam w sieci jakiś lux przepis który bezboleśnie przeprowadza przez cały żmudny proces robienia tego specjału (3 szklanki mąki, szklanka wrzątku i łyżka masła). No niestety. Coś nie wyszło. Miałam nieodparte wrażenie, że uczestniczę w produkcji kleju a nie ciasta na pierogi. Do wspomianych 3 szklanek mąki dosypałam jeszcze ze dwie a ciasto wciąż lepiło się niemiłosiernie. Kształt mojego dzieła też w niczym nie przypominał regionalnego dania. Żałuję że tego nie obfociłam mówiąc językiem siostry (właśnie sister, where are u??!), bo szczerze wątpię, że jeszcze kiedyś w życiu zdecyduję się na tę "kulinarną przygodę". No dobra, nie dość że klejące, że totalnie bezkształtne, że popękały na wszystkie strony świata i nie dość, że jeden był wielkości połowy dużego talerza, to jeszcze trzeba byłe je ... zjeść:). Na szczęście zapału mi nie starczyło do zrobienia tego z całego ciasta. Zdecydowaną większość ciasta zafoliowałam i ... niech teściowa zadecyduje o dalszym tego losie. Ja umywam ręce - dosłownie i z wielkim trudem oraz całą kuchnię :/
Ale klejący gniot. Szczerze wątpię, że da się jeszcze z tym coś zrobić...

I niewypał nr 2. Bita śmietana. Normalnie po dodaniu zimnej, tężejącej galaretki wzięła i się ... bezczelnie zważyła. Potrzebowałam tego do rolady. O nie, nie myślcie, że mam w zwyczaju robić rolady. Taka to ja nie jestem. Po prostu zamawiam gotowy blat u znajomej -  fajna sprawa, całkiem sporej wielkości świeżutka rolada kosztuje coś ok. 8zł. Robię do tego jedynie śmietanę z owocami i galaretką i gotowe. No, pod warunkiem że śmietana się nie zważy :/. Za drugim podejściem wyszło idealnie (ale chyba tylko dlatego, że do drugiego podejścia podchodził Michał :). No, prawie idealnie, bo nie jestem też specem w ... zwijaniu rolad i jakoś tak mi się rozlazła :P. Poprzednią zrobiłam nieco za ścisłą i za ubogą w śmietanę to teraz chciałam ją zrobić na bogato. Chyba zostanę przy wersji skromniejszej ale bezpieczniejszej.

A dziś przyjechał do nas z odwiedzinami i perliczymi jajkami dziadek tzn. mój tata. W sumie to miło z jego strony. Zaopatrzył mnie też w jakieś błogosławione wody, płótna i nie wiem co jeszcze. W sumie wiara podobno czyni cuda i pewnie jak coś to też i bez tego wszystkiego. Ale dziękuję zwłaszcza, że przekazała to mojemu tacie przyjaciółka Adama (mojego brata, którego już nie ma) - Justyna. Wiem, że jak coś to jest pierwsza jako dawca swojego szpiku o ile zajdzie taka potrzeba - no, oby nie. Dziewczyna jest na prawdę super, tyle, że żyje cały czas albo wspomnieniami o Adamie, których ja słuchać bez łez nie mogę albo wizją życia wiecznego co z kolei jest dla mnie delikatnym fanatyzmem religijnym. Poza tym, jest kochana  i jestem jej wdzięczna za sam fakt przyjaźni z Adamem, która wniosła nieco światła na koniec jego pełnego bólu życia.

A dziś nie wiem co muzycznie, więc tym razem Michałowa inspiracja, może komuś z Was przypadnie do gustu...The naked and famous. Pozdrawiam!


3 komentarze:

  1. Witaj, czytam Twojego bloga od paru dni. Bardzo ładnie piszesz, szybko i przyjemnie czyta się "kolejne rozdizały", masz do tego talent:) Podam Ci bloga, myślę że warto tam zajrzeć. To nie jest mój blog;) tylko czytuję go od dłuższego czasu. http://leczenieraka.blogspot.com/
    Poza tym taka moja mala uwaga, nie jestem ekspertem w temacie raka, ale wiem jedno jedzenie ma znaczenie w leczeniu. Może lepiej przejść na bardzo zdrową, np. witariańską dietę? Unikac białego cukru, mięsa, nabiału...? Pewnie pomyślisz, że się wymądrzam więc kończe:)Pozdrawiam
    P.S. znam wiele innych ciekawych blogów prozdrowotnych, chętnie się podzielę adresami do nich ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, ja to wszystko niby wiem, ale to też i taka mentalność - zawsze się zdrowo odżywiałam i zachorowałam więc czas najwyższy zaspokajać apetyt tym na co się ma ochotę. Więc ja osobiście sobie pozwalam i wtedy kiedy mam chęć, to jem ;), A uwierz, że z tym apetytem to jest różnie. Nadrabiam tak zaległości, kiedy po chemii nic nie mogę. Do bloga zajrzę a i podaj jakieś linki do pozostałych, czemu nie, może któryś mnie przekona ;). Dziękuję za miłe słowo i pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;) Cieszę sie, że odpisałas i że tak entuzjastycznie podeszłaś do tego co napisałam.
      Na początek zaproponuję Ci blog pewnej wspaniałej osóbki, ma na imię Ewcia i podobnie jak Ty ma dar do pisania więc lekko będzie Ci sie czytać jej wpisy;) http://surowadieta.blogspot.com/ Dziewczyna też miała dość spore problemy zdrowotne i wyleczyła sie naturalnymi metodami. Ma spora wiedzę na temat naturalnych metod i jest chetna do pomocy więc jak by Cie przekonała to jestem pewna, ze mozesz liczyc na jej pomoc.
      Drugi blog to http://zmiany-2012.blogspot.com/
      Ta pani z kolei jest "wróżką", ale podaje Ci jej bloga z innego powodu, ona sama wyleczyła sie z raka, również jest cudowną osobą i z pewnością będzie służyć pomocą.

      Nie znam tych osób osobiście, ale czytuję ich blogi i ich styl zycia i wiedza mnie przekonała.

      Również polecam audycję radiową w http://radionafali.com/
      We wtorki o 20-22 jest audycja spectrum rozwoju http://spectrumrozwoju.com/, prowadzi ja min. Ewcia z pierwszego bloga.

      Pozdrawiam;)

      Usuń