niedziela, 29 lipca 2012

Let's play czyli zabawy w normalność.



Nigdy nie sądziłam, że będę kiedyś uczestnikiem zabawy w normalność. Ktoś z Was to zna? Na pewno.
Będąc tu, w CO chce się zachować pozory normalności za wszelką cenę.
I tak: w wolniejszej chwili wyskakujesz ze znajomą na obiad czy kawkę do tutejszego bufetu i potrząc za okno usilnie się staracie, by rozmowa niekoniecznie dotyczyła pobytu tutaj. Preferowane tematy do rozmów w takich okolicznościach to pogoda czy  rodzina. Dopiero jak ktoś spojrzy na bywalców takiego bufetu z zewnątrz to w dalszej kolejności rzucą się w oczy różnorodność kolorów chustek na głowach czy model pomp dawkujących różnokolorowe zawartości worków. Poza tym, wszystko jest jak w zupełnie normalnej knajpie. Ruch, gwar, momentami nawet brak miejsc przy stolikach. I chwilowe zapomnienie od tego co nas tutaj tak naprawdę sprowadza.
Po tygodniu "leżakowania" i przewalenia stosów kolorowych czasopism jestem już dobrze zorientowana co w tym sezonie się nosi. Już wiem, że super modne są duże printy, na topie jest zaprojektowana przez nas biżuteria czy zegarek a nawet buty. Właśnie wzbogaciłam się w wiedzę, że liczba rozwodów z powództwa kobiet wzrosła w stosunku do 99r. niemal dwukrotnie, co dowodzi, że z każdym rokiem czujemy się bardziej wyzwolone i niezależne. Poszerzyłam też krąg znajomości - co prawda wszyscy naznaczeni piętnem nowotworu, ale też nie wszyscy tego świadomi o czym się przekonałam w rozmowie z pewną sympatyczną staruszką. Żyje w poczuciu, że jest tutaj tylko na "lampach", które mają jej pomóc w bólu krzyża.I kto jej powie, że jej ból może nosić podstępną nazwę "szpiczak" lub inne ustrojstwo. Myśli,  że te worki to na wzmocnienie, że przecież tutaj leczy się nie tylko raka, czego ona jest znakomitym przykładem. Że przecież jest tu cały szereg specjalistów z każdej dziedziny a onkolog w tytule nie oznacza, że ma przecież tylko takich pacjentów. W sumie dobry sposób by tu przetrwać w miarę bezboleśnie i umrzeć w przeświadczeniu że takie jest przecież prawo starości...
Teraz o dziwo jest czas na wszelkie zabiegi kosmetyczne typu - solidne nawilżenie skóry, wnikliwą troskę o stopy czy paznokcie o ile ktoś tak jak ja nie ma tendencji w warunkach stresowych do ich podgryzania ;)
Dziś nawet zapuściłam się do pobliskiego marketu i zupełnie wtopiłam się w tłum udając, że to jest w tym momencie moje miejsce. Spokojnym,wolniutkim spacerkiem zaszłam na kompletnie niezdrowego cheesa i Macflurra w chałwowym wydaniu i świadoma śmieci które właśnie zajadam dałam przyzwolenie na tę destrukcję. I już dawno nigdzie mi się tak nie spieszyło.Zajadałam i obserwowałam nadmierny konsumpcjonizm Polaków snując teorie, z czego on  może  wynikać. Potem zakupy w markecie, może trochę inne niż zazwyczaj i niespieszny powrót spacerkiem do szpitala.
Tak patrząc na mnie z boku to wyglądam na normalną, może trochę za męsko i zbyt  krótko obciętą dziewczynę z nieco źle skrojonym opatrunkiem zabezpieczającym sterczącą igłę w porcie. I tylko ta plastykowa bransoletka z numerkiem skazańca, którą na szczęście  mogę ze swojej przychudej ręki w miarę potrzeby zdjąć.

Właśnie. Tu zbliżam się do puenty. Bo to wszystko tak cholernie niewinnie na zewnątrz wygląda. Względny luz, nowe znajomości, czas dla siebie, spokój. Jest tu też pełno malowniczo zielonych skwerków z zapraszającymi do odpoczynku ławeczkami na których co odważniejsi jarają szlugi jak gdyby nigdy nic. O nie dodałam, że do dyspozycji mamy na każdym piętrze taras na którym wiatr przyjemnie choć niebezpieczne chłodzi.
Tyle, że wszyscy uczestnicy tego udawanego przedstawienia są onumerowani, z mocno  ponakłuwanymi żyłami, zbyt dużymi opatrunkami  i oryginalnymi bliznami, cierpieniem i tęsknotą za naprawdę prawdziwym światem, za bliskimi. Tak naprawdę to w większości jesteśmy tutaj skazańcami z wyrokiem w zawiasach, choć na szczęście znaczny procent ma szansę po dobrym sprawowaniu na całkiem normalne życie. I każdy z nas żyje tą nadzieją. Nadzieją, że jest się silniejszym od raka a złowróżebne statystyki na pewno nie nas dotyczą...

O, właśnie udaję się na mecz do pokoju dziennego pobytu bo przecież trzeba wspierać naszych:). Dobrego meczu i nocki:) Boję się trochę jutra, ale to przecież... jutro:).

http://www.youtube.com/watch?v=gx826Pk3k8E

9 komentarzy:

  1. Hej, bardzo ładnie napisane, powinnaś zająć sie pisaniem książki jak nikt potrafisz pięknie ująć rzeczy małe i duże. Pomyśl o tym, wyszłaby super książka o życiu. Co do jedzenia to może pogadaj z lekarzem o suplementach jak nie możesz przestawić sie na zdrowe odżywianie;) polecam naturalne suplementy np. Acerola, Spirulina. Ale oczywiście wszystko za zgodą lekarza;) Trzymaj sie ciepło, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, na razie wyskoczyłam mu z opcją surowej diety. Powiedział tylko, że to zdecydowanie nie najlepszy na to moment.. Naturalne suplementy na pewno nie zaszkodzą, tyle że teraz dają mi tu tyle tajemniczych piguł, że najzwyczajniej nie mam kiedy nawet brać swoich witamin (b15, chrząstka rekina) - póki co boję się przeładowania:(. Spirulina to chyba sproszkowane algi? Myślę o zakupie. Dzięki.

      Usuń
    2. Tak spirulina to sproszkowane algi, jak będziesz kupować to najlepiej w proszku, bo można też kupić w tabletkach ale w tych tabletkach są dodatki.

      Usuń
  2. Pięknie powiedziane.
    Dech zapiera jak trafnie to ujęlas.
    Sama niestety mam juz to doświadczenie potrzeby normalności. Choremu jej brakuje jak tlenu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ileż można żyć w takiej iluzji... Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ewo,wspieram Cie calym sercem i najlepszymi myslami. Tak bardzo bym chciala, by Ci sie udalo. Mloda,madra kobieta, wspaniala mama i zona musi zyc i byc zdrowa.
    Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam czuję się wciąż zdrowa. Po prostu nie wiem co ja tutaj robię;). Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Samopoczucie to tez wazna sprawa.
    Chcialam Ci jeszcze powiedzec jedno: mozna, jak widac na przykladzie Twojego bloga pisac ladnie, z wyczuciem i taktem, bez wulgaryzmow i durnych "hujaskow".
    Pisz jak najwiecej i zachowuj swoj styl.Piszesz od serca i madrze. Jestes naprawde swietna kobieta i bardzo, bardzo Ci zycze by to wszystko juz sie skonczylo, a Ty normalnie cieszyla sie zyciem razem z Kasia i Michalem.
    Powodzenia Ewo!!
    Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń