niedziela, 6 maja 2012

Koko nie spoko.

No i dłuugi weekend jednak był zbyt krótki. Jak wszystko co dobre, zbyt szybko się kończy.
U mnie gorączka i ogólnie złe samopoczucie związane jest z jakąś grypą żołądkową czy zatruciem. Na noc za długą namową Michała wypiłam trochę kropli żołądkowych i w dzień praktycznie było już dobrze. Tyle że z nadejściem nocy temperatura coś mi regularnie znów się podnosi a z brzucha dochodzą baardzo dziwne i głośne dźwięki :/. Jeżeli to grypa żołądkowa to mam nadzieję, że na mnie się skończy, chociaż Kasia już dziś robiła cztery razy "pupę" i trochę to niepokoi :(. Mam też cichą nadzieję, że do środy mi przejdzie i dam radę planowanej na ten dzień chemii. Oczywiście Michał twierdzi, że coś mu się wydaje, że mi jej nie dadzą, ale ostatnio też mu się tak wydawało i nie miał racji.

Jakoś od paru dni brakuje mi werwy do działania i nie wiem, czym to tłumaczyć. Może to zwykłe lenistwo, za które powinno mi być wstyd albo przyczyn powinnam szukać gdzie indziej. W każdym razie na naładowanie i sobie i Wam zapodaję demota, który chyba już gościł na tym blogu ale chyba bez tłumaczenia.

Nieważne, chyba zawsze to będę odpalać w cięższych chwilach. Nie wiem, jaka tkwi w nim siła, ale chyba chodzi najzwyczajniej o dostrzeżenie, że są wśród nas tacy, którzy NAPRAWDĘ mają pod górkę a dają radę, są silni i mają chęć walczyć mimo wszystkich przeciwności losu. Naprawdę życie często nas uświadamia, że życie to przecież chwila, często niedoceniana. Otarcie się o śmierć czy to swoją, czy bliskich daje nam najmocniej do myślenia i chwilowo nakierowuje na właściwe ścieżki.  A chodzi o to, by mieć to na uwadze w każdej chwili naszego życia i żyć tak, by go nie zmarnować.  Tak "młodo" już przecież nigdy się nie spotkamy a starość nie zawsze potrafi być czasem relaksu...

Teraz trochę z innej beczki. Oficjalny przebój naszej reprezentacji piłkarskiej już samym tytułem mnie nieco zaniepokoił. "Koko euro spoko". F*uck. Pierwsze moje skojarzenie - nic tylko wypada naćpać się koką i wtedy to całe euro i prawdopodobna szybka porażka naszych będzie mi zwisała i powiewała. No nic. Daję utworowi szansę. Odpalam i łapię się na tym, że chyba nie ma we mnie krzty poczucia humoru. Jestem nawet zadowolona, że nie wylosowaliśmy biletów na żaden mecz, bo boję się, że na stadionie jak by leciał ten "hit" to nie wiedziałabym gdzie oczy podziać ze wstydu. Jakieś euro dożynki czy co? Niby internauci wybierali i w tym miejscu mogę mieć pretensje tylko do siebie, bo nie głosowałam, ale to jakoś przeoczyłam. Gdzieś przeszło bokiem a teraz się dziwię, nie? No nic, jaka reprezentacja taka i ich piosenka. A może się mylę. Może właśnie z dumą powinniśmy ukazywać nasz rodzimy folklor przyjezdnym turystom i nie spuszczać przy tym głowy? A może jednak nas docenią za odwagę i innowacyjność, za niechodzenie utartymi ścieżkami na których blond piękności machają na prawo i lewo swoimi piersiami wydając jakieś tubylcze acz wpadające w ucho i łatwo powtarzalne okrzyki zagrzewające do walki? Oby tak było, obym się myliła i oby naszych ta piosenka powiodła do samego finału, czego sobie i Wam życzę. Do miłego następnego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz